top of page

08.08.2020 Brama Lwa. Zaślubiny


Ostatni czas jakby przyciskał do muru. Wiele przypadkowych i tych narastających sytuacji dusiło, skręcało i przygnębiało mnie z zewnątrz i od środka.

Widziałam mnóstwo zależności, wpływie wielopokoleniowych trosk, zapisów rodowych, własnych ograniczeń i to, że bez względu na wszystko staje się inną, ale jednak wersja mojej mamy. Nie chciałam uzdrowienia wchodząc w sytuację z jej życia, a podejmując nowe decyzję, chciałam totalnie nowych wzorców, tych własnych.

Zawsze szlam swoją drogą, pierwszy raz kiedy weszłam a ścieżkę mojej mamy to podświadomy wybór szkoły fryzjerskiej. Pokochałam ten zawód i uczyniłam z niego pasje i sztukę, bo to są moje kierunki duszy, jednak dopiero ostatnio zobaczyłam, że w ten sposób spełniłam marzenia mojej mamy z lat młodzieńczych. To ona chciała być fryzjerka, tylko usłuchała babci, która nakazała jej zostać krawcową.

Kolejny epizod to pojawienie się mojej córki. W momencie w którym stałam się mamą, zaczęłam odbiegać od swojej natury i przybierać postawy znane mi z dzieciństwa. Jakby automatycznie załączył się program wgrany z przed lat. Jak byłam sobą, czułam że nie jestem odpowiedzialna, jak wybierałam to co słuszne przygniatało mnie życie. Wreszcie znalazłam swój spokój.

Ostatnio ponownie zobaczyłam, że nie jestem sobą. Propozycja za mąż pójścia wywołała lawinę uczuć, blokad, sprzeciwie i wartości moich przodków. Poczułam pokolenia ustawianych małżeństw, układów, warunków, ograniczeń. Lata zniewoleń kobiet i tyle samo pogardy kobiet wobec rodu męskiego.

To był trudny czas. Uczucia wypływały jakby moje, ale kompletnie nie zgodne z tym kim jestem. Mój partner, też przechodził podobny proces, nagle stał się złą, ta niechciana wersja swojego ojca, tą którą nigdy nie chciałby się stać.

Różnego rodzaju techniki, które poznałam, stosuję i których dopiero się uczę, prowadziły mnie przez szereg warstw zrozumienia, oczyszczania i transformacji.

Musiałam sięgać trudności, wchodzić w nie, przyglądać z ważnością, rozumieć, pokochać, pogodzić się, łagodnością uzdrowić, by nagle przyszła jakby znikąd gotowość z którą spływało błogosławieństwo transformacji.

Przykre momenty jak pieprz z chili wyżerały skrawki codzienności, zaznaczając co prosi się o uzdrowienie.

Tydzień temu podjęłam decyzję o poście w intencji uzdrowienia więzów rodzinnych, oczywiście dokładając do tego regularne oczyszczanie według Ho'oponopono Mornah Simeony. Prosiłam wszechświat o naprawę na poziomie komórkowym. W życiu było coraz więcej zawirowań.

5go dnia postu wstałam rano posprzątałam dom, wyprawiam córkę na weekend z tatą i jak wieszałam pranie, za chwilę miałam siadać do pracy usłyszałam głos mojej UNIHIPILI (podświadomości z którą uczę się relacji przyjacielskiej, jako podstawy w byciu sobą), usłyszałam ten podszept intuicji, wewnętrzny głos prawdy: TY NIE CHCESZ IŚĆ DZIŚ DO PRACY! ZOSTAW TO. ZAWSZE JEDYNE CO O SOBIE WIEDZIAŁAŚ TO TO, ZE JESTEŚ WOLNA, DZIKA I SZALONA! GDZIE TO ZGUBIŁAŚ?

Dialog był o wiele dłuższy.

Po długiej wewnętrznej dyskusji poczułam, że posłucham tego głosu i pojadę nad morze. Spakowałam się, psa odwiozłam do rodziców,niczego nie sprawdzałam, nie kontrolowałam, totalnie wolna pojechałam nad morze. Moje ukochane 🌊

Moment decyzji był jak moment rozprostowania skrzydeł. Tak! Czułam się wreszcie sobą.

Noc spędziłam na plaży.

Sama, tylko ja piasek, szum morza i rozścielone nade mną niebo pełne gwiazd. Czysta magia 😍

W jedności nie tylko z sobą, swoją duszą, byłam jednym z całym wszechświatem, spowrotem częścią wszystkiego. Zawsze jestem częścią wszystkiego, każdy jest, jednak w totalnej harmonii. I to czyniło te chwilę sukcesem, szczęściem nieokreślonym.

Jadąc nad morze, w pociągu pomyślałam, że zaślubię tego dnia, tej nocy i tego poranka siebie samą by by być zawsze wierna własnej duszy, własnym ideałom w miłości do siebie i zaufaniu, że wszechświat się mną zaopiekuje. Wiatr, piasek, morze, słońce i księżyc mi świadkami.

Leżąc tak w nocy spływała koleją wiedza, kolejne rzeczy, historie i przekonania odpadały, a ja poczułam że jedyne czego pragnę to być wolna i dawać wolność innym. Również w małżeństwie. Że chcę dać tyle przestrzeni i swobody, wsparcia i miłości swojemu partnerowi ile będę umiała dać. I nigdy nie pozwolę sobie jej odebrać. Być może na zewnątrz będzie to wyglądać zwyczajnie. Może nikt nie zobaczy różnicy, jednak jest ona we mnie w moim sercu.

Spałam krótko tej nocy. Obudziłam się po 4 i podziwiałam największą magię codzienności ŚWIT.

Ciemny granat nocy jakby pędzlem akwareli przesuwał świt konsekwentnie czyniąc nowe życie. Wszystkie robactwo, ptactwo i dzikie koty, przyszły że mną przywitać nowy świat. Potem nastał pudrowy, pastelowy popis boskiej fantazji, błękity, róż i odrobiną pomarańczy. Kąpałam się o 5 w morzu. Leżałam otulona falami, kołysząc się jakby w łonie. 5.40 w całej okazałości przedstawiło się słońce czerwonością, której nie może uchwycić nie malarz, ani żaden sprzęt fotograficzny. Czyste piękno. Ten moment ❤️

08.08.2020 tego dnia poślubiłam siebie na zawsze 🥰 na zawsze być sobą.

Jestem ogromnie wdzięczna za życie.

Kocham

Dziękuję

Jestem

Życie dalej będzie uwierać w miejscach gotowych do zmian, do transformacji, nie oczekuje, że będzie tylko z uśmiechem. Znudziłoby się zresztą. Ale zawsze mogę być w zgodzie z sobą i tak niech będzie AMEN

Życzę tak każdej jednostce, każdej by mogła być w pełni sobą, zwłaszcza teraz gdy na powrót cofamy się że strachu i nienawiści, gdy brat chce zabić brata za jego prawdę, naturalność. W dniach gdzie oczywistość wypiera się agresja otulając lęki ideologią, zresztą obrzydliwą i niegodną istot rozumnych.

Przytulam Was, kocham, bądźmy sobą 💙🙏🌊🌈


 
 
 

Komentarze


IMG_Mosaic_20210102_002800_processed-rem

Kontakt

Agnieszka Szylar

tel. +48 508-367-178

mail: szepty.dnia@gmail.com

serca_milosc_prosto_wersja_1.png
  • Czarny Instagram Ikona
  • Black Facebook Icon
  • Black YouTube Icon

Dziękuję za wiadomość!

bottom of page